Majówka wokół jeziora

W tym roku Michalicikie Rajdy Rowerowe wyruszyły na podbój pięknej Słowacji, a dokładnie okolic jeziora Veľká Domaša, które znajduję się niedaleko granicy z polską.

Wszystko zaczęło się pierwszego maja, kiedy to prawie połowa z szesnastoosobowej gruby wyjechała z podwarszawskich Marek i ruszyła w stronę Miejsca Piastowego, zbierając po drodze osoby z Warszawy, Młochowa, Małówki oraz Baryczki. Kiedy tylko dotarliśmy na Miejsce gorąco przywitali nas księża: Krzysztof, Marcin i Paweł, którzy nakarmili nas kultowym już bigosem pani Teresy. Później zaczęła się rowerowa krzątanina związana z przygotowaniem sprzętu: smarowanie, składanie i pompowanie, tak żeby wszystko było gotowe na następny dzień. Wszystko uwieńczyliśmy wspólnym grillem i integracją po przez grę w Mafie.

Następnego dnia bez większego pośpiechu „naładowaliśmy baterię” jedząc śniadanie i uczestnicząc we Mszy świętej, którą celebrowaliśmy w sanktuarium św. Michała Archanioła i bł. Bronisława Markiewicza. Pobłogosławieni przez Ks. Krzysztofa Poświatę CSMA, przełożonego domu zakonnego i zarazem tego który zainicjował Michalickie Rajdy Rowerowe, ruszyliśmy w drogę. Bocznymi drogami zmierzaliśmy do przejścia granicznego w Barwinku. Pogoda i widoki pierwsza klasa. Długie podjazdy i zjazdy były dla wielu nie lada wyzwaniem. W końcu dotaliśmy do naszej bazy w Novej Kelcy.

Pensjonat u Gorala w swojej ofercie ma do zaoferowania bardzo wiele, ale nam wystarczył tylko prysznic i wygodne łóżka. Trzeciego maja rozpoczęliśmy dzień od Eucharystii polecając Ojczyznę jak i nasze sprawy Maryi. Widzieliśmy od samego rana ciężkie chmury wiszące nad nami, ale spragnienie rowerowych przygód ruszyliśmy wokół graniczącego z naszym pensjonatem jeziorem. Pogoda zaskakiwała nas z każdą godziną, bo na początku wyszło słońce, a później było nam wszystko jedno byle zdjąć przemoczone do ostatniej nitki ubrania, wziąć gorący prysznic i wchłonąć w siebie górę jedzenia. Wszystkie nasze życzenia zostały spełnione i jeszcze na koniec wspólnie doglądnęliśmy wspólnie film.

Kolejny dzień, to powrót do Miejsca Piastowego. „straszyło” nas deszczem i momentami trochę pokropiło, ale nic nie było wstanie zatrzymać nas przed wejściem na rower. Zahartowani przygodami z poprzednich dni pomknęliśmy ku Miejscu Piastowemu. Szczęśliwie dotarliśmy na miejsce, a później długa noc i na pożegnanie niedzielna Msza w Sanktuarium.

Mimo, że pogoda nie była wymarzona, to dla nas wszystkich był to dobry czas. Dla wielu była to walka ze swoimi słabościami i przekraczanie swoich granic. Była to dobra lekcja życia w grupie której przedział wiekowy wynosił 14-70 lat. Uczenie się pójścia na kompromis i ludzkiej życzliwości związanej z zabijaniem swojego egoizmu. Przede wszystkich było to dla nas czas spędzony na rowerze, czyli coś co uwielbiamy.